Wyruszyłem w niezwykłą zimową podróż na Szpicbergen, by przemierzać arktyczne tundry i zamarznięte fiordy… Żartowałem! To cudne Mazowsze i Polska.
Moja wyprawa rozpoczęła się w miejscowości Liw, skąd ruszyłem w stronę Grodziska, łącząc trekking na nartach z packraftem w plecaku. Trasa wiodła w górę rzeki Liwiec, a na czerwonym szlaku natrafiłem na rozlaną Strugę. Brak mostu zmusił mnie do wcześniejszego rozłożenia packrafta, niż pierwotnie planowałem. Była też opcja spłynięcia Strugą do Liwca, ale zależało mi na odwiedzeniu punktu widokowego na Sowiej Górze, którego nie chciałem ominąć. Po przepłynięciu rozlewiska na Strudze, wykorzystałem packrafta jako pulki i dotarłem na nartach w okolice Grodziska.
Na jednej z licznych plaż przy Liwcu rozpocząłem spływ. Rzeka na tym odcinku jest szeroka, pozbawiona przeszkód, a więc idealnie nadaje się również do bikeraftingu. Narty przytroczyłem prostopadle do dziobu packrafta, a bowbag zamocowałem na rufie. Takie rozwiązanie powoduje, że przy większych nartach nie zahaczamy wiosłem o sprzęt, jednak wymaga szerszych rzek bez przeszkód, gdyż nasz zestaw staje się dosyć szeroki.
Podczas spływu zrobiłem krótki postój, by wejść na punkt widokowy na Sowiej Górze (145 m n.p.m.). Widok na Dolinę Liwca z tej perspektywy był przepiękny. Było to jedyne miejsce, gdzie spotkałem innych ludzi tego dnia. Spływ zakończyłem przy malowniczym zamku w Liwiu, gdzie można zwiedzić zbrojownię.
Zimowa aura z silnym wiatrem i niską temperaturą sprawiła, że cały packraft pokrył się lodem, co dodało wyprawie dodatkowego uroku. Rozbijanie lodu podczas spuszczania powietrza przypominało dźwięk tłuczonego szkła – nietypowy, ale niezwykle satysfakcjonujący finał tego dnia.
To była podróż pełna przygód i niezapomnianych widoków, idealna na połączenie trekkingu, packraftingu i zimowych krajobrazów. Skirafting to jedna z najciekawszych odmian zimowego packraftingu – polecam!