Tym razem ruszyłem na przygodę w sercu Podlasia, gdzie historia spotyka się z dziką przyrodą. Trekking rozpocząłem w Mikaszówce, niewielkiej wsi ukrytej wśród lasów, znanej z malowniczego, drewnianego kościoła z XIX wieku. Po krótkim zwiedzaniu ruszyłem w górę Czarnej Hańczy, pokonując 3,5 km pieszo przez sosnowe bory, które w wielu miejscach wyglądają jak rezerwat przyrody.
Po napompowaniu packrafta rozpocząłem spływ w dół rzeki. Czarna Hańcza na tym odcinku zachwyca – krystalicznie czysta woda, liczne meandry, wysokie brzegi i sosnowe lasy tworzą piękny, dziki krajobraz. Po drodze czekała mnie tylko jedna przenoska – przy drzewie, które całkiem niedawno osunęło się ze skarpy.
Przy Kanale Augustowskim odbiłem na chwilę w Szlamicę, by zobaczyć, jak wygląda to mniej uczęszczane wodne odgałęzienie. Szlamica niesie całkiem dużo wody i ma dość mocny nurt, dlatego powrót w górę rzeki sprawia pewne trudności. Można jednak popłynąć w dół Szlamicy, zrobić przenoskę na Kanał Augustowski i uniknąć walki z nurtem. Mnie jednak interesowało bezpośrednie połączenie Czarnej Hańczy z Kanałem Augustowskim – okazało się ono bardzo dobre, a brak nurtu pozwala na swobodne pokonanie go w obu kierunkach.
Sam Kanał Augustowski na tym odcinku jest dość dziki, a na licznych śluzach można podziwiać inżynieryjne arcydzieło z XIX wieku, które ma już ponad 200 lat! Latem śluzy są otwarte dla kajaków i packraftów, ale wyposażone są również w wygodne przenoski i miejsca do cumowania. Nagrodą za brak możliwości śluzowania była dla mnie zupełna cisza i pustka na szlaku, co pozwoliło w pełni cieszyć się urokami tego miejsca.
Kanał Augustowski to unikatowy zabytek hydrotechniczny, którego budowę rozpoczęto w 1824 roku z inicjatywy inżyniera Ignacego Prądzyńskiego. Powstał, by ominąć pruskie cła na Wiśle i stworzyć alternatywny szlak handlowy z Królestwa Polskiego do Bałtyku. Jest to jeden z najdłuższych zabytkowych kanałów w Europie – liczy ponad 101 km długości i posiada 18 zabytkowych śluz, z czego część znajduje się po stronie Białorusi. Brak nurtu pozwala na pływanie packraftem w obu kierunkach, również z rowerem.
Po 11 km na wodzie dotarłem z powrotem do miejsca startu, kończąc tę niesamowitą pętlę. Bardzo polecam!