Spływ Dojcą i spotkanie z wilkiem.

W piątek wieczorem spotykamy się nad Jeziorem Kuźnickim na biwaku „Port Starych Kapitanów”. Piękne leśne miejsce – chociaż w lecie jest tutaj podobno bardzo tłoczno. Rozbijamy się przy samym jeziorze, rozpalamy ognisko i rozkładamy hamaki, opracowując plan na kolejny dzień. Postanawiamy zostawić samochody na biwaku i rano pieszo ruszyć nad Dojcę.

Żółtym szlakiem dochodzimy do mokradeł i jeziorka „Piekiełko”. Liczymy na to, że stan wody będzie na tyle wysoki, że mokradła pokonamy na packraftach. Niestety woda w lesie już opadła, dlatego decydujemy się na dalszy trekking do mostku nad Dojcą.

Rozkładamy packrafty i rozpoczynamy spływ. W tym miejscu Dojca płynie dosyć blisko drogi, jednak szybko od niej odchodzi, dzięki czemu słyszymy tylko ptaki i zatapiamy się w dzikiej przyrodzie. Rzeka nie jest szczególnie wymagająca. Eksplorujemy małe strumienie i mokradła zasilające Dojcę. Dopływamy do Jeziora Wioska. Tutaj natrafiamy na ślepe odnogi Dojcy, a zarośla uniemożliwiają dalszy spływ. Musimy się cofnąć w górę rzeki i przenieść packrafty brzegiem jeziora. Pojawia się problem, ponieważ jezioro otoczone jest pasem bagien. Próbujemy układać pomost z gałęzi, jednak droga przez bagna jest zbyt długa, a wilgotne drewno załamuje się pod nami.

Grzesiek wpada na pomysł, żeby przejść po packraftach. Wsiadamy do jednego packrafta, a drugiego przerzucamy do przodu. Tą czynność powtarzamy kilkanaście razy docierając bezpiecznie do jeziora. Ujście Dojcy znajduje się na zachód od Jeziora Wioska. Zastanawiamy się, czy strumień ledwo oznaczony na mapie będzie spławny. Jednak rzeka okazuje się tu całkiem głęboka i nie ma żadnych przeszkód, więc mamy chwile relaksującego spływu. Dalej krótka przenoska przy spiętrzeniu wody, a później przyjemna kaskada i nieco szybszy nurt. Dopływamy do miejscowości Nowy Młyn, gdzie planowaliśmy zakończyć spływ. Tutaj na moście znajduje się początek znakowanego szlaku kajakowego Dojcy. Postanawiamy popłynąć dalej, aby zobaczyć jeszcze rezerwat Bagno Chorzemińskie. Dojca znowu zmienia swój charakter na piękną leśną rzekę. Wychodzimy przy drewnianej platformie widokowej i składamy packrafty. Trekking powrotny rozpoczynamy w okolicach rezerwatu, wchodząc później na żółty szlak, który prowadzi do jeziora, z którego rano rozpoczynaliśmy przygodę. Po drodze robimy przystanek nad pięknym leśnym jeziorem Brajec. Tutaj zapada zmrok i wydaje nam się, że to koniec przygód na dzisiaj. Teren robi się bardzo górzysty jak na tą część Polski i na dalszej trasie występują spore przewyższenia.

W lesie, w odległości około 100 metrów, dostrzegamy parę oczu, która odbija światło z naszych czołówek. Zachowanie zwierzęcia jest bardzo dziwne, ponieważ nie ucieka tylko nas obserwuje. Ze słabego światła wyłania się szary kontur wilka. Chociaż nie spodziewamy się żadnego ataku, Grzesiek profilaktycznie sięga po gaz, a ja łapię drewnianą gałąź, którą znajduję pod nogami.

Chwila jest magiczna, ponieważ zwierzę stoi nieruchomo wpatrując się w dziwne postacie, które niewiadomo skąd pojawiły się w nocy w głębokim lesie. Po chwili zwierzę spokojnie odchodzi w swoją stronę, a my do końca szlaku spoglądamy co jakiś czas za siebie. Przygody nad Dojcą na długo pozostaną w mojej pamięci 🙂 Polecam!





Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *