W tym dniu, w planach, mam spłynąć przełomowy odcinek Wisły, na wysokości Kazimierza Dolnego. Jednak okazuje się, że Wisła niesie ze sobą falę powodziową. Woda jest dosyć brudna, spieniona i w rzece płyną różne przedmioty. Ze względów estetycznych i bezpieczeństwa, postanawiam zmienić plany.
Całkiem niedaleko płynie rzeka Trzebensz, którą kiedyś mi polecano. I tak z najszerszej rzeki w Polsce, trafiam chyba do najwęższej ;).
Swoją przygodę rozpoczynam w Uroczysku Kruczek, gdzie znajduje się również wiata i parking leśny. Najprawdopodobniej z przegrzania, telefon nie ładował się w trakcie jazdy i baterii wystarcza mi tylko na początek przygody. Na szczęście przy samym wejściu do rzeki, trafiam na tablicę z mapą i staram się ją przegrać do głowy ;). Plan jest prosty, płynę aż do momentu, kiedy rzeka przestanie meandrować, wychodzę na lewą stronę i wracam szlakiem rowerowym, lub ścieżką leśną do Uroczyska.
Trzebensz, już od samego startu, okazuje się bardzo wymagająca. Zwałki przegradzają rzekę co kilkanaście metrów. Do tego dochodzą liczne tamy bobrowe. Wszystkie niegodności wynagradza piękna dzika przyroda i kameralna rzeka, która ma w swoim nurcie idealną ilość wody dla spływu packraftem. Nie ma też tysięcy komarów, które niedawno chciały mnie zjeść na Bliźnie. Towarzyszą mi za to ważki świtezianki, które często siadają na packrafcie i całkiem spore fragmenty rzeki pokonują razem ze mną.
Co jakiś czas, w okolicy rzeki, słyszę też większe zwierzęta, jednak przez wysokie zarośla nie udaje mi się ich dostrzec. Po około trzech godzinach płynięcia, zaczynają dobiegać do mnie dźwięki cywilizacji. To znak, że zbliżam się do drogi S19, dlatego powoli zaczynam szukać dogodnego wyjścia z rzeki.
Pakuje packrafta i po kilkudziesięciu metrach przebijania się przez las, trafiam na czerwony i zielony szlak rowerowy, z których drugi doprowadza mnie do Uroczyska Kruczek.
Rzekę Trzebensz polecam dla osób bardziej zaawansowanych w packraftingu, lubiących wyzwania i przygody w dzikim i dosyć trudnym terenie. Do takich warunków niezbędny jest również packraft w materiałach 420D/840D.
Po ciężkich zmaganiach, wskakuję jeszcze do Zalewu Janowskiego i zmywam z siebie ślady i zapachy przygody ;). Czas wracać do domu.
Poglądowa mapa szlaku: