Głównym celem mojej przygody było dotarcie do jeziorek położonych na terenie “zanocuje w lesie”, które przez nadleśnictwo Bolesławiec zostały opisane w następujący sposób: “Obszar najdalej wysunięty na północ w naszym nadleśnictwie. Teren raczej dla koneserów aniżeli nowicjuszy. Wszędzie daleko ale bliżej natury i ciekawy teren. Obszar rekomendujemy raczej dla zaprawionych wędrowców aniżeli dla nowicjuszy leśnego nocowania, jednak mile widziani jesteście Wszyscy”. Dodatkowo obszar ten posiada wyznaczone MUO, czyli miejsca używania ognia.
Plan był dosyć prosty: spłynięcie fragmentem Kwisy od Ławszowej, a później dotarcie nad leśne jeziorka, ciepły posiłek przygotowany na ognisku i relaks na hamaku. W Ławszowej znajduje się mała przystań kajakowa z pomostem. Aby na nią wjechać, trzeba wybrać mniej intuicyjną drogę pod mostem (skręt w prawo).
Kwisa, która miła być tylko dodatkiem do przygody, kawałek za Ławszową, okazała się piękną dziką rzeką. Jedynym minusem były śmieci zebrane z brzegów, po wysokim stanie wody. Kwisa jest rzeką górską, jednak na tym fragmencie wszystkie bystrza są bardzo łatwe do spłynięcia. Przy samej Ławszowej mamy kawałek uregulowanego koryta, które później zmienia się w naturalne meandry. W wysokich piaskowych zboczach swoje gniazda mają zimorodki. W naturalnym korycie występują również piaszczysto/kamieniste plaże, które w lecie będą idealnym miejscem do kąpieli. Woda jest bardzo czysta i warto zabrać maskę do nurkowania.
Trudno mi było opuścić Kwisę na jej najładniejszym fragmencie. Najpierw przez mały las, później przez ogromną łąkę, a następnie prze dukty leśne dostałem się do jeziorek “Smolarnia Dolna”. Tutaj na pięknym, małym półwyspie rozpaliłem ognisko, a później rozwiesiłem hamak. Później pozostał już tylko trekking do parkingu w Jeziorach, gdzie pozostawiłem swój samochód. Po drodze odwiedziłem również pozostałości po starych miejscowościach i poniemiecki cmentarz już w samych Jeziorach.
Na Kwisę szybko wrócę, aby poznać jej pozostałe fragmenty.