Po trekkingu do miejscowości Wojszyn dotarłem do mostku, pod którym na mapie miała przepływać Budkowiczanka. Pierwsze spojrzenie na rzekę, której siła miała poruszać kilka młynów po drodze i myśl: dzisiaj spływu nie będzie. Mały ciek wodny ma zaledwie kilka centymetrów głębokości a dodatkowo jest w dużej części zamarznięty. W planach miałem przepłynięcie przez grodzisko, więc szkoda tracić dnia i postanawiam przynajmniej dojść do grodziska na nogach.
Tutaj ogromne zdziwienie, ponieważ przy grodzisku, Budkowiczanka przepływa dosyć wartko i jest głęboka a zaledwie kilka kilometrów wcześniej, była małym zamarzniętym ciekiem wodnym. Coś tu jest nie tak.
Żeby to sprawdzić, idę w górę rzeki przy samym jej korycie. Przy miejscowości Zagwieździe, główny nurt Budkowiczanki zanika. Z boku dochodzi jednak potok Maźnik, którym da się płynąć. Trochę dalej potok zanika, ale znowu pojawia się wartka rzeka, którą również da się płynąć.
Tajemnica Budkowiczanki, która zniknęła, wyjaśnia się dopiero przy miejscowości Stare Budkowice. System śluz blokuje tutaj główny nurt rzeki, wpuszczając wodę do koryta, które odbija w lewo. Stąd, bez żadnych przeszkód, szybkim strumieniem można już spłynąć.
Okazuje się, że kilka godzin wcześniej byłem zaledwie trzysta metrów od spławnej rzeki, jednak stałem przy osuszonym starorzeczu Budkowiczanki, co nie zostało zaktualizowane na żadnej elektronicznej mapie. W ten sposób udaje mi się spłynąć przynajmniej do grodziska. Ta kameralna, ale szybko płynąca rzeka, wydaje mi się bardzo interesująca, dlatego w przyszłości, znając jej tajemnicę, spłynę ją jeszcze raz od miejscowości Tuły 🙂
W czasie trekkingu, oprócz grodziska z XIII wieku w miejscowości Murów, warto zwiedzić miejscowość Zagwiździe. Mamy tutaj ogród botaniczny i małą hutę żelaza z XVIII wieku.
Poprawna mapa spływu: