Pływanie po Nogacie przypomina pływanie po jeziorze, ponieważ w rzece tej praktycznie nie ma nurtu. Jedynym naszym sprzymierzeńcem lub przeciwnikiem może być wiatr. Rzeka jest wyjątkowa pod tym względem, że uchodzi z Wisły a nie jest jej dopływem.
Spływ rozpocząłem z północnej przystani jachtowej w Malborku, gdzie znajduje się całodobowy i bezpłatny pomost do wodowania kajaków. Tuż obok mamy camping nr 197, gdzie możemy zatrzymać się na noc. Po przepłynięciu kilkuset metrów na północ, zawróciłem w kierunku zamku. Widoki z poziomu wody zapierają dech w piersiach – mamy przed sobą największy ceglany zamek na świecie.
Dalej popłynąłem w kierunku południowym do plaży miejskiej, gdzie również znajduje się przystań kajakowa. Powrót tą samą trasą, drugą stroną rzeki.
Przy samym zamku znajdują się wygodne miejsca do wyjścia z wody. Jeżeli chcemy zwiedzić zamek, bilety warto kupić online – nie musimy wtedy czekać w kolejce. Mamy tutaj dwie możliwości: przejście z żywym przewodnikiem lub audio przewodnik, który jest świetnie zrealizowany i samodzielnie przeprowadzi nas przez zamek. Czas zwiedzania zamku to ponad 3h. Spływ miał 6km i zabrał ponad 2h.
Ilanka, od Maczkowa do przecięcia drogi, 29 to niespełna 5km. W sieci przeczytałem, że pokonanie tego odcinka zabiera 3,5h. Pomyślałem, że to pomyłka. Jednak ogromna ilość zwałek i często bagniste brzegi powodują, że pokonanie odcinka z lekkim packraftem zajęło blisko 3h.
Widać, że rzeka była już kiedyś “przecięta” pod komercyjne spływy kajakowe. Było to jednak dawno temu i zwałki mamy tutaj praktycznie co 30 metrów. Pokonanie niektórych z nich jest bardzo wymagające, a wręcz niebezpieczne, ponieważ przy spiętrzonych drzewach występuje bardzo głęboki muł. Dlatego przez cały czas, pomimo płytkiej wody, warto mieć na sobie kamizelkę asekuracyjną.
Po przecięciu drogi nr 29, płyniemy jeszcze około 200 metrów do podwójnego tunelu. Wybieramy prawy, ponieważ za lewym występuje sporo kamieni. Tutaj mamy wygodne wyjście z rzeki na lewą stronę.
Powrót do Maczkowa przez las przy obszarze “Natura 2000 Ujście Ilanki”. Ilanka zachwyca dziką przyrodą i meandrami, jednak jest przy tym dosyć wymagająca. Dla bezpieczeństwa, spływ warto odbyć w większej grupie.
Ogromną atrakcją Lęborka jest ścieżka turystyczna “Śladami Średniowiecza”. Spływ Łebą można zaplanować w taki sposób, aby koniec części spływowej był początkiem bardzo atrakcyjnego trekkingu, który przeniesie nas do przeszłości. W Mostach znajduje się Kaszubska Stanica Kajakowa, która posiada wiaty, miejsce na ognisko i wygodny slip. Na tym odcinku Łeba nie ma również poważnych przeszkód. Mamy natomiast jedną, świetnie przygotowaną, przenoskę w Lęborku i zaraz za nią kilka bystrzy i stopni, które jednak dosyć łatwo spłynąć.
Trekking powrotny rozpocząłem w centrum Lęborka, przechodząc wzdłuż murów obronnych, zabytkowych baszt (obecnie muzea), Sanktuarium Świętego Jakuba i dawnego zamku krzyżackiego. Zaraz za zamkiem zaczyna się park Bolesława Chrobrego, z którego wzdłuż głównej ulicy, prowadzi ścieżka pieszo-rowerowa do miejsca rozpoczęcia spływu.
Spływ Łebą na odcinku Mosty – Lębork, to jednodniowy wypad, na którym większą część naszego dnia warto poświęcić zwiedzaniu. Osoby zainteresowane historią i średniowiecznymi czasami będę zachwycone.
Na jednej z tablic informacyjnych przy Łebie, zauważyłem spis szlaków kajakowych w okolicy. W spisie znajdował się “Chełst”, którego szlak to zaledwie 2km. Ponieważ pogoda nie była sprzyjająca do dłuższych spływów, postanowiłem sprawdzić ten krótki odcinek.
Wyruszyłem czerwonym szlakiem z Łeby przy Alei Świętego Jakuba, gdzie znajduje się również mobilna wypożyczalnia kajaków. Szlak biegnie przy Chełście a później przy jeziorze Sarbsko. Tutaj znajduje się duży pomost pływający, plaża i szkoła windsurfingu. Przepłynąłem przez fragment jeziora i wpłynąłem do Chełstu, dopływu Łeby. Dopłynąłem do miejsca rozpoczęcia trekkingu, gdzie za mostem znajduje się wyjście z wody na lewą stronę.
Cały szlak to zaledwie 3km trekkingu i niecałe 3km spływu. Teoretycznie można by pokusić się o dalszy spływ do Bałtyku, jednak pogoda w dniu, w którym płynąłem, zapowiadała burzę. W samej Łebie pływają również duże jednostki i mamy bardzo wysokie nabrzeże. Awaryjne wyjście ze sprzętem z wody, przy nawet średnim zafalowaniu, może być w Łebie bardzo trudne. Aby wyjść z portu do Bałtyku, powinniśmy również uzyskać zgodę kapitanatu, którą możemy załatwić telefonicznie. Te wszystkie rzeczy powinniśmy sprawdzić i załatwić wcześniej, ponieważ na Chełście, w centrum Łeby, znajduje się mały próg z bystrzem, którego pokonanie w górę może być bardzo trudne.
Reda, na odcinku od Wejherowa do Redy, to fragment na którym widać i słychać, że poruszamy się w mieście. Od czasu do czasu, pojawiają się zabudowania lub zbliżamy się do drogi, gdzie słychać samochody. Jednak ilość meandrów i szybkość nurtu pozwalają zapomnieć o tym, że znajdujemy się w okolicy trójmiasta i pod tym względem Reda absolutnie zachwyca. Od zmiany kierunków rzeki może zakręcić się w głowie. Do tego mamy powalone drzewa, które jednak nie wymagają przenoszenia packrafta i bystrza, występujące od mostu kolejowego w Redzie (tutaj należy pamiętać, aby za mostem odbić w lewą odnogę rzeki).
Ponieważ dojście na początek spływu odbywa się głównie w terenie miejskim, zdecydowałem się skorzystać z hulajnogi elektrycznej. Wejście na rzekę i zakończenie spływu możliwe jest w wielu miejscach, jednak na zakończenie spływu polecam park w Redzie, gdzie znajduje się wygodna, piaszczysta plaża.
To był perfekcyjny dzień packraftowy. Piękna pogoda, długi spływ przy stosunkowo krótkim trekkingu, meandry, krystaliczna woda, brak ludzi, małe bystrza, dzika przyroda, czystość i cisza.
Swoją przygodę rozpocząłem od spływu Marózką ze Swaderek. Po dwustu metrach dotarłem do małego Jeziora Pawlik, gdzie skierowałem się w prawo. Stąd wpłynąłem do najładniejszego fragmentu mocno meandrującej Marózki, gdzie przyroda absolutnie zachwyca. Kilka kilometrów spływu mija zdecydowanie za szybko.
Po dopłynięciu do Jeziora Święte, skierowałem się w lewo do ujścia Marózki. Tutaj dopłynąłem do stawów, gdzie mamy 900 metrową przenoskę. Wygodne wyjście znajduje się po lewej stronie, przed samym mostem.
W Kurkach Marózka spotyka się z Łyną. Tu przy moście jest mała urokliwa plaża i wygodne zejście do rzeki. Stąd możemy popłynąć w górę Łyny lub z prądem dopłynąć do Jeziora Łańskiego a później Rybaczówki. Pomost, który widoczny jest jeszcze na zdjęciach satelitarnych już nie istnieje, ale za to mamy tutaj bardzo ładną plażę z wygodnym wyjściem z wody. Drogą leśną dotarłem do Orzechowa a później Swaderek. Całość trasy przy spokojnym tempie zabrała mi około 7 godzin. Bardzo mocno ją polecam!
Dziwna to cieśnina, choć jest w niej wyczuwalny nurt i w niektórych miejsca sprawia wrażenie rzeki. Jej nazwa wywodzi się z faktu, że woda płynie w niej raz w jedną, raz w drugą stronę. Przez to, lokalnym wędkarzom, zdarza się złowić np. flądrę.
Na Wyspę Chrząszczewska najbezpieczniej przepłynąć z bezpłatnego slipu, który znajduję się przy moście prowadzącym na wyspę. W innych miejscach mamy dosyć szerokie rozlewisko, którego pokonywanie dla jednokomorowej jednostki może być niebezpieczne.
Najciekawszym obiektem przy wyspie jest polodowcowy “Głaz Królewski”, który znajduje się w jej północnej części. Podobno z głazu w 1122 roku, Bolesław Krzywousty i jego świta, przyjmowali defiladę floty Pomorzan. Inną teorię na temat głazu mają pasjonaci UFO. Według nich, głaz został umieszczony przez istoty pozaziemskie w ściśle określonym miejscu, jako element siatki nawigacyjnej, a w jego wnętrzu kryje się odpowiednio do tego potrzebna aparatura. Przez ufologów kamień został określony symbolem A13 (źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C5%82az_Kr%C3%B3lewski).
Spłynąć możemy do głazu i powrócić tą samą trasą (około 8km), lub w dłuższym wariancie, opłynąć całą wyspę (około 14km). Przed wypłynięciem warto sprawdzić prognozy wiatru, ponieważ jesteśmy blisko Bałtyku i może wiać tutaj naprawdę mocno. Jeżeli nie ma wiatru, samo płynięcie jest dosyć bezpieczne, ponieważ nawet 50 metrów od brzegu, przez czystą wodę widziałem dno. Jeżeli chcemy zobaczyć wyspę, to prowadzi przez nią czarny szlak z Kamienia Pomorskiego.
W Kamieniu Pomorskim bardzo polecam odwiedzić Muzeum Minerałów. Mapa proponowanej trasy:
Kajakowy Szlak Konwaliowy (pętla) w każdym przewodniku, opisywany ma jedną poważną niedogodność – konieczność przeniesienia kajaków z jeziora Krzywce, do jeziora Brzeźnie, na odcinku około 3km. Odkąd powstał packraft, trzeba zmienić przewodniki, ponieważ taka przenoska z packraftem lub rowerem to czysta przyjemność :).
Swoją jednodniową przygodę rozpocząłem na parkingu przy sanktuarium w Wieleniu. Jest to okazały, późnobarokowy kościół, wzniesiony w latach 1731-1735 z fundacji cystersów z Przemętu, który posiada również ołtarz w części ogrodowej. Stąd Cysterskim Szlakiem Rowerowym pojechałem na przesmyk między Jeziorem Wieleńskim i Osłonińskim. Zjechałem na niebieski Szlak Zachodniej Wielkopolski, który doprowadził mnie do Jeziora Olejnickiego. Dalej niezwykle urokliwym Szlakiem Konwalii, dotarłem do pomostu widokowego, który przystosowany jest również do cumowania kajaka.
Po napompowaniu packrafta przepłynąłem do Wyspy Konwaliowej, która jest ścisłym rezerwatem. Można tutaj jedynie zacumować do drewnianego pomostu, ale wstęp na samą wyspę jest już zakazany. Pozostaje więc wyostrzenie zmysłu węchu i wyobrażenie sobie, że czujemy zapach konwalii, które kwitną właśnie w maju.
Dalej przepłynąłem na północ jezioro Przemęckie Duże, Błotnickie i oznaczonym kanałem dopłynąłem do mostu w Błotnicy, gdzie znowu przesiadłem się na rower. Stąd dojechałem do Boszkowa, a później ścieżką przyrodniczo – historyczną „Śladami Bartka z Piekła” dojechałem do kopca Wilsona. Bartek z Piekła (czyli z gęstego lasu), urodzony w 1858r., to niezwykle ciekawa postać. Żył z płodów otaczającej go przyrody i własnoręcznie przez 20 lat usypywał kopiec na cześć przychylnego Polsce prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Dalej przejechałem do Brenna, gdzie znajdują się Wiatraki Julian i Stanisław z końca XVIII wieku. Co ciekawe, wiatrak posiada obecnie miejsca noclegowe i można go wynająć na wyłączność!
Żółtym szlakiem przy Jeziorze Trzytoniowym wróciłem do Wielenia, skąd rozpocząłem swoją przygodę.
Szlak Konwaliowy to niezwykły teren, szczególnie dla wielbicieli kanałów. Spławnymi przesmykami, w których nurt jest ledwo zauważalny, można stąd dopłynąć do Obry a później Odrą do Bałtyku. Cały obszar pokryty jest również gęstą siecią szlaków rowerowych a z racji braku zwalonych drzew, idealnie nadaje się do bikeraftingu.
Jak zdobyć ogrodzony zamek Tuczno? Fragment zachowanej fosy, która miała kiedyś go chronić, z wykorzystaniem packrafta, jest teraz jego słabym punktem :).
Płynąc Runicą przepłyniemy przez jego teren i przez trzy jeziora: Lubiatowo, Zamkowe i Tuczno. Zaraz za zamkiem mamy staw, a później młyn, który musimy obejść. Z lekkim packraftem zdecydowałem się na nieco dłuższe przejście, tak aby zobaczyć pozostałości po starym cmentarzu żydowskim.
Na drugim końcu jeziora Tuczno mamy ujście Runicy, która nie ma przeszkód do pierwszego przepustu. Z tego miejsca zdecydowałem się na trekking powrotny żółtym szlakiem, który poprowadzony jest blisko jeziora.
Znajdziemy tu miejsca na ognisko i pięknie położone pole biwakowe “Cypel”, na którym jest mała, ale niezwykle urokliwa pisakowa plaża. Idąc dalej żółtym szlakiem miniemy również Rezerwat Mszary Tuczyńskie. Powracamy do miejscowości Tuczno, gdzie przy kościele można zostawić samochód.
Na rzekę Runicę z chęcią wrócę w okresie letnim, aby przez mocno zwałkowy fragment rzeki, spróbować zbliżyć się nieco do Drawieńskiego Parku Narodowego. Runica w jego okolicy wpada do Płocicznej, ale ta na terenie DPN jest wyłączona z ruchu turystycznego. Próbowałem zdobyć pozwolenie od dyrekcji parku na spływ Prociczną przez tereny DPN, jednak odmówiony mi takiej zgody, co zresztą rozumiem.
Rozpoczęcie spływu w Gorzycy z Agroturystyki i pola biwakowego Maya, które posiada bezpośredni dostęp do Obry (bardzo polecam!). Przepłynięcie dosyć zwałkowego, ale niezwykle urokliwego odcinka Obry do Jeziora Bledzewskiego (4-5h), przy którym znajduje się Grodzisko z VII w. Na Obrze jedna przenioska, przy dawnym moście Wilhelma.
Wpłynięcie przez przepust do Jeziornej Strugi. Uwaga! – przed przepustem znajdują się pozostałości po ściance Larsena. Jedna z ostrych blach ukryta kilka centymetrów pod wodą zgubiła zabezpieczenie i stwarza niebezpieczeństwo dla osób i sprzętu.
Przepłynięcie, pod prawie niezauważalny prąd, Jeziornej Strugi. Rzeka jest dosłownie niezwykła – wygląda jak rezerwat przyrody. Po drodze Jezioro Chycina, Długie i Kursko. Po blisko 19 kilometrowym spływie i zatoczonej pętli, trekking powrotny do Gorzycy to niecałe 4km.
W ramach witryny stosujemy pliki cookies. W każdej chwili można dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce. AkceptujęPolityka prywatności